niedziela, 27 marca 2016

Wyspy Plugawe

Kapitan Roland zwany Wywijasem spędza wakacje w piekle po wyczerpującej wojnie aniołów z demonami. Sielanka jednak nie trwa wiecznie i czas wypełnić postanowienia cyrografu. W zamian za usunięcie trzeciej macki, która wedle klątwy miała go zabić, ten oddał swoje usługi diabłom na ponad rok. Roland będzie miał niesamowicie trudne zadanie, by na powrót zebrać marynarzy, ponieważ w trakcie jego nieobecności, załoga zdążyła się ustatkować i prowadzi teraz bezpieczne i nudne życie w dobrobycie. Zadanie to będzie o tyle trudniejsze, że Wywijas zostaje dowódcą sił morskich praz lądowo-dywersyjnych... łodzi podwodnej, na dodatek zaprzężonej w ośmiornica! Postawmy się teraz na miejscu piratów u których strach przed utonięciem jest ogromny, a ktoś na dodatek chce ich zamknąć w stalowej skrzyni i wrzucić do wody. To nie może się dobrze skończyć! Tymczasem na całych Morzach Wszetecznych pojawiają się manufaktury, biura pośrednictwa zarządzane przez diabły, które zaczynają dominować podczas nieobecności aniołów i demonów. Jaki mają plan? Co chcą osiągnąć? I z jaką misją został wysłany kapitan Roland?

Wyspy Plugawe to drugi tom bardzo ciekawej trylogii, w której piraci nie są typowymi piratami, znanymi z popkultury - są oni obdarzeni najróżniejszymi mutacjami np. posiadają macki, plują wodą, czy ogniem. W książce świat realny bardzo mocno przeplata się że światem magicznym i mało co potrafi człowieka zaskoczyć na Morzach Wszetecznych. Niemniej jednak z początku dość ciężko było mi się wczuć w historię opowiadaną. Być może miało to miejsce ze względu na wydawałoby się oryginalny i nietypowy sposób prowadzenia akcji - nie z pokładu statku, ale z wnętrza łodzi podwodnej. Choć element ten został opisany ciekawie i niezwykłą pomysłowością, to jednak nijak mi nie pasował do stereotypu piratów, którzy na łodzi podwodnej zachowywali się jakby byli zupełnie innymi osobami, a nie tymi których znałem z poprzedniej części. Na szczęście zmienia się to dość szybko i akcja ulega zmianie na lepsze.

Także i w tym tomie nie brakuje humoru, ciętych ripost, czy wspaniale skonstruowanych intryg. Książka momentami doprowadza wręcz do łez i nie sposób się powstrzymać od śmiechu! Mortka ma niewątpliwie talent do budowania niezwykle pomysłowych akcji oraz wydarzeń, a przy niektórych ciężko nie powiedzieć "to było ekstra!". Bohaterowie - czy to Roland, czy załoga wśród których na nowo spotkamy Julię, Ropucha, Melona, Dupochlasta, Robryzga, Baobaba, Berbelucha, to indywidua i osobliwości do kwadratu, albo nawet do sześcianu! Nie sposób pomylić jednej postaci z drugą, pomimo że w trakcie książki przewija się ich co najmniej kilkanaście. Jest to niezwykły plus tej książki!

Wyspy Plugawe to bardzo dobra kontynuacja Mórz Wszetecznych, pomimo nieco słabszego początku! Przygody Rolanda jakie tym razem zaserwował Marcin Mortka zaskakują, śmieszą i bawią do łez a niekiedy można przeżyć chwile grozy i ogni diabelskich. Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak tylko poczekać na ostatni tom przygód Wywijasa, ponieważ zakończenie jest niesamowite i pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi!

Moja ocena 7/10

Cykl Morza Wszeteczne:
1. Morza Wszeteczne
2. Wyspy Plugawe
3. Zaułki St. Naarten

Tytuł: Wyspy Plugawe
Cykl: Morza Wszeteczne
Tom serii: 2
Autor: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 21.10.2015
Liczba stron: 384
ISBN:9788328021280

2 komentarze:

  1. Mortkę jako tłumacza znam (Brett'a) jako autora jeszcze nie, jak czas pozwoli to z przyjemnością pirackie opowieści w jego wydaniu przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja większość jego książek już czytałem, licząc bez tych dla dzieci. Bardzo fajny autor - mnóstwo pomysłów :)
      A Bretta tłumaczył świetnie, dlatego nie rozumiem czemu Tron z czaszek ma innego tłumacza, który nie do końca dał radę.

      Usuń

Dodając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką Prywatności bloga.